Serce waliło mi jak oszalałe, nogi zmiękły a w głowie
jeden wielki mętlik. Stanęłam. Do oczu napłynęły mi łzy. Znieruchomiała
patrzyłam na to co wyrabiają. Szli w moim kierunku cali roześmiani i
podtrzymywali się nawzajem, bo chyba alkohol cholernie dawał o sobie znać.
Powoli zbliżali się do mnie, ale ja nie reagowałam. Stałam zahipnotyzowana
czując mokre policzki. Przed oczami pojawiły mi się zdarzenia sprzed kilku lat…
Wszystko mi się przypominało a ja traciłam kontakt z rzeczywistością.
- To jak? Może się zabawimy maleńka? – mamrotał jakiś ‘ponętny’ blondyn szturchając mnie w ramię a ja poczułam zapach alkoholu, który rozniósł się po otoczeniu co sprowadziło mnie na ziemię.
Spojrzałam na nich z przerażeniem, tak dużym, że chyba większym się nie dało. Moja głowa pękała a serce cholernie bolało.
W końcu ruszyłam się z miejsca robiąc kilka kroków w tył.
Brunet podszedł do mnie łapiąc mnie w pasie. Wzdrygnęłam. Zrobiło mi się niedobrze, jeszcze chwila a bym na niego zwymiotowała. Złapał mnie za ręce mocno je ściskając. Odmachnęłam się i z całej siły uderzyłam go z kolana w krocze. Skulił się jak zbita suka a ja biegłam przed siebie. Nie wiem gdzie, przed siebie, jak najdalej od nich. Pędziłam w głąb lasu, ale nie obchodziło mnie to…
W pewnej chwili zaczęłam myśleć racjonalnie. Przystałam i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Noc. Pusta noc a ja jestem w ciemnym, zagęszczonym lesie, z którego nie miałam zielonego pojęcia jak wyjść.
Kucnęłam pod drzewem chowając twarz w kolana i po prostu się rozpłakałam, bo zdałam sobie sprawę, że wróciłam ‘na ziemię’. Myśli nie dawały mi spokoju. Coraz bardziej dawały o sobie znać ukazując te cholerne chwile i momenty, które chciałam wymazać z pamięci…
Nie wiem ile tam siedziałam. Skuliłam się jeszcze bardziej, bo noc była dziwnie chłodna. Przemarzłam od stóp do głów…
Minęło może kilkanaście minut, może kilka godzin… I don’t know. Zatraciłam się czasie.
- Jezus Maria! Julia! Julia! Co ty tu robisz?! Co ty tu robisz do jasnej cholery?! Żyjesz?! – wydzierał się Harry i zaczął mną potrząsać.
Podniosłam powolnie głowę spoglądając na niego z nieogarnięciem.
- Dziewczyno! Co jest?! Szukam cię od kilku godzin! Zwariowałaś?! Żyjesz?! – kontynuował a ja chyba nie miałam zamiaru zareagować.
W końcu pokiwałam głową na „tak”. To musiało mu wystarczyć.
- Wytłumaczysz mi to? – ciągnął i jednocześnie próbował mnie podnieść.
Wstałam na proste nogi i rzuciłam mu się w objęcia wybuchając płaczem. Przycisnął mocno do siebie. Kochałam to, kochałam ten stan kiedy czułam się bezpiecznie przy osobie, którą darzę największym uczuciem.
- Powiesz mi w końcu jak się tu znalazłaś? – nalegał opiekuńczym i jednocześnie przejętym głosem.
Oderwałam się od niego i trzęsąc się z zimna ścisnęłam jego rękę.
- Masz. – rzucił ściągając z siebie swój klasyczny, granatowy żakiet.
- Chcesz wiedzieć czemu wyjechałam z Doncaster? – spytałam po chwili, ale nie czekałam na odpowiedź. – Miałam wtedy 15 lat. W październiku koleżanka wyprawiała urodziny, na które wiadomo – byłam zaproszona. Impreza zaczęła się jak planowano ok. 16, ale z zakończeniem było gorzej, bo przeciągnęło się o 1,5 godziny… Było przed 22. Dzwoniłam do rodziców, bo mieli mnie odebrać, ale nie odbierali telefonu… Praca. Lekarze, nocy dyżur i inne bzdury. Od solenizantki do mnie do domu było ok. 20 minut drogi. Nie miałam wyjścia – musiałam wracać sama. Szkoda, że droga prowadziła przez dziwny, ciemny park – jak tutaj. Już byłam przy wyjściu… Ale nie wyszłam z niego… Poczułam jak ktoś łapie mnie na kurtkę… Szarpnął z taką siłą, że upadłam na ziemię. Pamiętam ten cholerny ból ręki… Ale tego bólu nie można porównać z tym co zrobił mi potem… Chyba się domyślasz…
Dopiero rano znaleźli mnie rodzice. Nienawidziłam ich, nie rozmawiałam z nimi, odseparowałam się od nich. Jedyną osobą, z którą nie straciłam kontaktu był Louis. To on był wtedy najważniejszą osobą w moim życiu. Pomagał, wpierał i wszystko co było możliwe… Kolejne miesiące były koszmarem. Włóczenie się po komisariatach, sądach… To i tak nic nie dało, bo chuja nie złapano. Z czasem odzyskiwałam kontakt z rodzicami, ale było mi cholernie trudno… Pewnego dnia usłyszałam najgorsza wiadomość w życiu: „przeprowadzamy się”. Ryczałam dniami, nocami… Nic nie dało. Wyjechaliśmy do Paryża. Tak cholernie tęskniłam z Lou… Ale nie straciliśmy kontaktu i za to dziękuję Bogu. We Francji zaczęłam żyć na nowo… Teraz było podobnie – wracałam sama przez ten cholerny park, bo ciebie znaleźć nie mogłam… Po drodze spotkałam jakichś 2 pijanych kolesi. Wyrwałam im się i pobiegłam przed siebie… - gadałam jak nakręcona i za każdym słowem coraz mocniej ściskałam jego rękę.
Obróciłam głowę spoglądając na tego twarz… Cała mokra…
- Przepraszam… Tak cholernie przepraszam… - wyjąkał rzucając mi się w objęcia. – Już nigdy więcej nikt cię nie skrzywdzi…
Wtuleni w siebie wróciliśmy do domu. Pustego domu, bo reszta nocowała na plaży.
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do siebie.
Wzięłam szybki prysznic, wskoczyłam w piżamę i położyłam się do łóżka.
Zasnęłam, ale nie na długo. Co chwilę budziłam się z przerażeniem, które wyrywało mnie od koszmarów.
Miałam tego dosyć więc wzięłam swoją poduszkę i podreptałam do Hazzy.
*puk, puk*
- Mogę? – spytałam po cichu włażąc do sypialni chłopaka.
- Eerrm, jasne. – wyjąkał zaspany przecierając oczy.
Wgramoliłam się na łóżko. Styles wyrzucił moją poduszkę w głąb pokoju i przysunął swoją.
- Kocham cię… - szepnęłam wtulając się w niego.
- Ja ciebie też. – odparł całując w czoło. *Harry*
Julia chwilę potem zasnęła a ja jak zwykle zacząłem rozmyślać. Było mi jej tak cholernie żal, żal osoby, która była moim światem… Łzy skapywały mi po policzkach, ale nie przejmowałem się tym.
Gdyby nie ten cholerny telefon… Wrócilibyśmy razem… Nie byłoby tego cholernego zdarzenia… Wszystko przeze mnie i… przez osobę po drugiej stronie słuchawki…
______________________________
Podobał się? ;p
No więc tak: po pierwsze zapraszam na pewnego bloga: http://its-not-real.blogspot.com/ xd, po drugie rozdziały będą dodawane rzadziej. Dlaczego? Jest mało komentarzy i kiepska oglądalność, więc wnioskuję, że mało ludzi czeka na rozdziały. Nie będę robić czegoś takiego jak "min. 10 komentarzy - nowy rozdział". Nie chcę na was niczego wymuszać, bo komentujecie z własnej woli :) jeśli będzie w miarę dużo komentarzy - rozdziały będą szybciej dodawane, bo będę wiedziała, że komuś na tym zależy :)
+ jeśli chcecie to oczywiście możecie pisać pomysły na dalsze rozdziały :) przydadzą mi się i oczywiście skorzystam z niektórych :D
pozdrawiam :) xoxo
- To jak? Może się zabawimy maleńka? – mamrotał jakiś ‘ponętny’ blondyn szturchając mnie w ramię a ja poczułam zapach alkoholu, który rozniósł się po otoczeniu co sprowadziło mnie na ziemię.
Spojrzałam na nich z przerażeniem, tak dużym, że chyba większym się nie dało. Moja głowa pękała a serce cholernie bolało.
W końcu ruszyłam się z miejsca robiąc kilka kroków w tył.
Brunet podszedł do mnie łapiąc mnie w pasie. Wzdrygnęłam. Zrobiło mi się niedobrze, jeszcze chwila a bym na niego zwymiotowała. Złapał mnie za ręce mocno je ściskając. Odmachnęłam się i z całej siły uderzyłam go z kolana w krocze. Skulił się jak zbita suka a ja biegłam przed siebie. Nie wiem gdzie, przed siebie, jak najdalej od nich. Pędziłam w głąb lasu, ale nie obchodziło mnie to…
W pewnej chwili zaczęłam myśleć racjonalnie. Przystałam i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Noc. Pusta noc a ja jestem w ciemnym, zagęszczonym lesie, z którego nie miałam zielonego pojęcia jak wyjść.
Kucnęłam pod drzewem chowając twarz w kolana i po prostu się rozpłakałam, bo zdałam sobie sprawę, że wróciłam ‘na ziemię’. Myśli nie dawały mi spokoju. Coraz bardziej dawały o sobie znać ukazując te cholerne chwile i momenty, które chciałam wymazać z pamięci…
Nie wiem ile tam siedziałam. Skuliłam się jeszcze bardziej, bo noc była dziwnie chłodna. Przemarzłam od stóp do głów…
Minęło może kilkanaście minut, może kilka godzin… I don’t know. Zatraciłam się czasie.
- Jezus Maria! Julia! Julia! Co ty tu robisz?! Co ty tu robisz do jasnej cholery?! Żyjesz?! – wydzierał się Harry i zaczął mną potrząsać.
Podniosłam powolnie głowę spoglądając na niego z nieogarnięciem.
- Dziewczyno! Co jest?! Szukam cię od kilku godzin! Zwariowałaś?! Żyjesz?! – kontynuował a ja chyba nie miałam zamiaru zareagować.
W końcu pokiwałam głową na „tak”. To musiało mu wystarczyć.
- Wytłumaczysz mi to? – ciągnął i jednocześnie próbował mnie podnieść.
Wstałam na proste nogi i rzuciłam mu się w objęcia wybuchając płaczem. Przycisnął mocno do siebie. Kochałam to, kochałam ten stan kiedy czułam się bezpiecznie przy osobie, którą darzę największym uczuciem.
- Powiesz mi w końcu jak się tu znalazłaś? – nalegał opiekuńczym i jednocześnie przejętym głosem.
Oderwałam się od niego i trzęsąc się z zimna ścisnęłam jego rękę.
- Masz. – rzucił ściągając z siebie swój klasyczny, granatowy żakiet.
- Chcesz wiedzieć czemu wyjechałam z Doncaster? – spytałam po chwili, ale nie czekałam na odpowiedź. – Miałam wtedy 15 lat. W październiku koleżanka wyprawiała urodziny, na które wiadomo – byłam zaproszona. Impreza zaczęła się jak planowano ok. 16, ale z zakończeniem było gorzej, bo przeciągnęło się o 1,5 godziny… Było przed 22. Dzwoniłam do rodziców, bo mieli mnie odebrać, ale nie odbierali telefonu… Praca. Lekarze, nocy dyżur i inne bzdury. Od solenizantki do mnie do domu było ok. 20 minut drogi. Nie miałam wyjścia – musiałam wracać sama. Szkoda, że droga prowadziła przez dziwny, ciemny park – jak tutaj. Już byłam przy wyjściu… Ale nie wyszłam z niego… Poczułam jak ktoś łapie mnie na kurtkę… Szarpnął z taką siłą, że upadłam na ziemię. Pamiętam ten cholerny ból ręki… Ale tego bólu nie można porównać z tym co zrobił mi potem… Chyba się domyślasz…
Dopiero rano znaleźli mnie rodzice. Nienawidziłam ich, nie rozmawiałam z nimi, odseparowałam się od nich. Jedyną osobą, z którą nie straciłam kontaktu był Louis. To on był wtedy najważniejszą osobą w moim życiu. Pomagał, wpierał i wszystko co było możliwe… Kolejne miesiące były koszmarem. Włóczenie się po komisariatach, sądach… To i tak nic nie dało, bo chuja nie złapano. Z czasem odzyskiwałam kontakt z rodzicami, ale było mi cholernie trudno… Pewnego dnia usłyszałam najgorsza wiadomość w życiu: „przeprowadzamy się”. Ryczałam dniami, nocami… Nic nie dało. Wyjechaliśmy do Paryża. Tak cholernie tęskniłam z Lou… Ale nie straciliśmy kontaktu i za to dziękuję Bogu. We Francji zaczęłam żyć na nowo… Teraz było podobnie – wracałam sama przez ten cholerny park, bo ciebie znaleźć nie mogłam… Po drodze spotkałam jakichś 2 pijanych kolesi. Wyrwałam im się i pobiegłam przed siebie… - gadałam jak nakręcona i za każdym słowem coraz mocniej ściskałam jego rękę.
Obróciłam głowę spoglądając na tego twarz… Cała mokra…
- Przepraszam… Tak cholernie przepraszam… - wyjąkał rzucając mi się w objęcia. – Już nigdy więcej nikt cię nie skrzywdzi…
Wtuleni w siebie wróciliśmy do domu. Pustego domu, bo reszta nocowała na plaży.
Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy do siebie.
Wzięłam szybki prysznic, wskoczyłam w piżamę i położyłam się do łóżka.
Zasnęłam, ale nie na długo. Co chwilę budziłam się z przerażeniem, które wyrywało mnie od koszmarów.
Miałam tego dosyć więc wzięłam swoją poduszkę i podreptałam do Hazzy.
*puk, puk*
- Mogę? – spytałam po cichu włażąc do sypialni chłopaka.
- Eerrm, jasne. – wyjąkał zaspany przecierając oczy.
Wgramoliłam się na łóżko. Styles wyrzucił moją poduszkę w głąb pokoju i przysunął swoją.
- Kocham cię… - szepnęłam wtulając się w niego.
- Ja ciebie też. – odparł całując w czoło. *Harry*
Julia chwilę potem zasnęła a ja jak zwykle zacząłem rozmyślać. Było mi jej tak cholernie żal, żal osoby, która była moim światem… Łzy skapywały mi po policzkach, ale nie przejmowałem się tym.
Gdyby nie ten cholerny telefon… Wrócilibyśmy razem… Nie byłoby tego cholernego zdarzenia… Wszystko przeze mnie i… przez osobę po drugiej stronie słuchawki…
______________________________
Podobał się? ;p
No więc tak: po pierwsze zapraszam na pewnego bloga: http://its-not-real.blogspot.com/ xd, po drugie rozdziały będą dodawane rzadziej. Dlaczego? Jest mało komentarzy i kiepska oglądalność, więc wnioskuję, że mało ludzi czeka na rozdziały. Nie będę robić czegoś takiego jak "min. 10 komentarzy - nowy rozdział". Nie chcę na was niczego wymuszać, bo komentujecie z własnej woli :) jeśli będzie w miarę dużo komentarzy - rozdziały będą szybciej dodawane, bo będę wiedziała, że komuś na tym zależy :)
+ jeśli chcecie to oczywiście możecie pisać pomysły na dalsze rozdziały :) przydadzą mi się i oczywiście skorzystam z niektórych :D
pozdrawiam :) xoxo
Super !!!!! :*** Zapraszam do mnie ♥
OdpowiedzUsuńdzięki :*
UsuńWiedz, że mi zależy :D
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
UsuńMi zależy i czekam na kolejny rozdział...! :)
OdpowiedzUsuńaaa dziękuuuje! :)
UsuńCzekam na kolejny , a ten jest zajefajny !!!
OdpowiedzUsuńdziękuje :) :*
UsuńZajebisty ! :o Twój najlepszy rozdział moim zdaniem <3
OdpowiedzUsuńCo do osoby które zadzwoniła do Harrego domyślam się kto to mógł byc..ugh..
Czekam na następny :D <3
;O najlepszy? xdd wow dziękuje :D
Usuńhueheue cichooooo xD ty wiesz wszystko :D xdd
cieszę się! ;* <3
Ej no.. JA TU CZYTAM! ZAWSZE! I CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!
OdpowiedzUsuńMI TU ZALEŻY I UPRASZA SIĘ O SZYBKIE DODAWANIE ROZDZIAŁÓW!
Ta notka jest.. genialna, fantastyczna, wzruszająca i ogółem piękna! Kocham to opowiadanie! ;******
Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kontynuację :)
http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/
cieszę się i ogromnie dziękuję ;DD
Usuńto zależy, bo szkoła... -,-
wpadne ;)
Jesteś niesamowita!!Cudownie piszesz.... Płakałam już na kilku rozdziałach ten jest genialny !! Zależy mi na tym żeby to opowidanie było jak najdłuższe :)) Wytrwam do końca na 1000%. MOże wspomniesz cos o Niall'u i o Lisie bo mało o nich ostatnio piszesz :)) Czekam na nastepne rozdziały. <3333
OdpowiedzUsuńjest mi baardzo miło :) x
Usuńtak, muszę o nich coś napisać , potwierdzam :D
<3
dziewczyno ! jak nie napiszesz tego do końca to się załamie! : o
OdpowiedzUsuńco kilka godzin tu wchodzę i wyczekuje nowe rozdziały!
DODAWAJ, proszę Cię <3
Młoda z facebookowego fanpage "Liam Payne zawsze spoko".
hahaah xdd DZIĘKUJĘ <3
UsuńTo było po prostu genialne *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na next i mam nadzieje że pojawi się bardzo szybko ;))
dziekuję :)
UsuńBoski :) szybko wstawiaj nastepny :D
OdpowiedzUsuńdzięki ;D
UsuńTen rozdział jest BOSKI !!!!!!! Prosze wstawiaj częściej bo ja co kilkanaście minut patrze czy dodałaś ♥.♥ Ja napewno dotrwam do końca :) :D
OdpowiedzUsuńhah , dziękuję ;D
Usuńdodaję co 4/5 dni xd
Dziewczyno nie denerwuj mnie ! Masz dodawać rozdziały i koniec ! Wiesz mi nawet czekanie kilku dni to dla mnie męka a co dopiero jeszcze dłużej ! NIE RÓB NAM TEGO ! :*
OdpowiedzUsuńhahahaha no będę będę, ale rzadziej ;cc
UsuńPRZEŻYJESZ <3
Te opowiadania są świetne!!!!!!! Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńdziekuje :)) piszę ;D <3
UsuńWOW ... Dziewczyno ty masz na prawdę talen .. Ten rozdział jest wspaniały i boski ... Czekam na kolejne Fascynujące przygody
OdpowiedzUsuńhahahaah e taam xdd
Usuńtak , fascynujące :D ale dziękuje ;DD
Kocham twój styl pisania!. Rzadko kiedy widzę żeby ktoś przeklinał w swoim opowiadaniu ;p
OdpowiedzUsuńhahahahahah nie potrafię nie przeklinać pisząc to xDD i dziękuje ;D
UsuńOgólnie b. fajny ale np. fanie by bylo jakby Zayn uratował ja z opresji ;pby bylo ciekawie. ale to tylko moje poboczne zdanie. Bardzo fajnie piszesz masz na serio talent ;)
Usuńdzieki ;)
Usuńspoko, będzie coś podobnego ;p
Świetnie ;)) / Pattie ~
OdpowiedzUsuńdziękuje :))
Usuń