wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 8

Rano przebudziłam się jakoś po 9. Zwlekłam się z wielkim trudem z łóżka. Mało spałam… Jakieś 4 godziny… W nocy zasnęłam na krótko… Moje błądzące po głowie myśli wyrwały z sielanki, która dawała o sobie znać w śnie. Życie to nie sielanka… Życie to realizm, ból który przeżywamy…
W nocy myślałam tylko o tym co się wydarzyło. Dlaczego tak się stało, dlaczego tak jest… Nie wiedziałam co robić, jak się zachowywać, jak go traktować… Czy chciał mnie zaciągnąć tylko do łóżka, czy to prawdziwe oblicze Stylesa… Długo zastanawiałam się czy mam go w jakiś sposób od siebie odseparować czy puścić to w niepamięć… Wybrałam tą drugą opcję, nie wiem czy rozsądniejszą, ale postawiłam na nią. Przecież jeszcze prawie całe wakacje przed nami… Przed nami te dni i chwile, które spędzę z Harrym… „Sprawy nie było.” – takie moje zdanie.
Podreptałam do łazienki w celu jakiegoś ogarnięcia się. Minęłam śpiącą Lisę i weszłam do pomieszczenia.
- Nieprzespane noce nie służą mi. – pomyślałam krzywiąc się, gdy ujrzałam się w lustrze.
Zrobiłam z sobą porządek, zarzuciłam szlafrok i powlokłam się na dół.
W kuchni jak się pewnie domyślacie siedział Harrold.
- Oo, cześć. – rzuciłam zachowując się jak gdyby nigdy nic, bo przecież tak miałam robić.
- Hej. – odparł monotonnie nawet się nie odwracając.
- Nie w humorze? – spytałam podchodząc do niego i dając mu powitalnego buziaka… w policzek.
Od razu na jego policzkach zauważyłam lekki zarys dołeczków co świadczyło o tym, że się uśmiecha.
- Nie… - odpowiedział, a ja widziałam, że coś go cały czas gryzie… ‘coś’… Dobrze wiedziałam co.
- Mhm. – mruknęłam odsuwając się od niego i zaczęłam grzebać w lodówce, która trochę świeciła pustkami.
W pewnej chwili poczułam na moich biodrach czyjeś ręce… Hazza odwrócił mnie do siebie i spojrzał prosto w oczy.
- Myślałem, a nawet byłem tego pewien, że jestem na mnie zła za wczoraj… - zaczął przyciągając mnie do siebie niby nieśmiało ale charakternie.
- Nie. – odparłam odpychając go i siadając przy stole. – Tylko posłuchaj…
- Najpierw ja. – przerwał. – Wczoraj nie kontaktowałem. Wiem, dziwnie brzmi, ale taka prawda… Boże, to nie byłem ja… Z jednej strony nie wiem jak to się stało a z jednej wiem… Ty… Ty… Ty… Julia…
- Przestań! – wrzasnęłam, bo coś jakby rozrywało mnie od środka.
- Daj mi dokończyć. – kontynuował nie zwracając uwagi na mój ‘protest’. – Wiem… Znamy się krótko i tak dalej… Ale… Przez ten czas, przez wczorajszy wieczór zdążyłem cię poznać… Bardzo dobrze… Jesteś… cudowna…
- Teraz ty mnie posłuchaj. – warknęłam ostrym tonem udając, że wcale mnie to nie rusza, choć moje serce ruchało płuco. – Znamy się stanowczo za krótko, więc nie ma mowy mówić o czymś sensownym, wiesz co mam na myśli. Bardzo dobrze widać, że mi się podobasz, ale tylko tyle. Na razie tylko tyle… Zobaczymy co czas przyniesie, choć los potrafi płatać figle. A poza tym Harry ja się boję… Reakcji fanów, mediów, tego… że mnie skrzywdzisz…
- Wiem, rozumiem cię. Też potrzebuję czasu, wiem że za krótko i tak dalej… Tylko błagam, nie mów, że mógłbym cię w jakikolwiek sposób skrzywdzić… - zmartwił się.
- Nie wiem. – rzuciłam znowu z obojętnością w głosie. – Jak na razie jesteśmy znajomymi.
- Rozumiem. – odpowiedział jakby przybity tym co usłyszał.
Wstałam od stołu i wróciłam do siebie. Nalałam wody do wanny i zanurzyłam się w pachnącej, kolorowej pianie.
Znowu moje zacne myśli dawały o sobie znać…
Jeszcze kiedyś wyśmiałabym siebie jakbym wiedziała, że coś takiego mu powiem. Uszczypnęłabym siebie krzycząc i jednocześnie śmiejąc: „Hahaha! Na pewno bym coś takiego zrobiła!”. Teraz wiem, że zaczęłam go traktować jak normalnego, zwykłego chłopaka a nie jak sławnego Harrego Stylesa z One Direction…
Poleżałam jeszcze chwilę i wyszłam. Ogarnęłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, bo nienawidziłam plastików, założyłam na siebie to <klik> i zeszłam ponownie na dół. Wychodząc z sypialni natknęłam się na Louisa.
- Widzę, że fajnie się wczoraj bawiliście. – skomentowałam patrząc na jego zacną fryzurkę.
- Nic nie piłem. – wytłumaczył się, jak ja o to wcale nie prosiłam.
- Ty?! Nie wierze… - rzuciłam lekko się śmiejąc.
- Taa… - odparł z grymasem na buźce. – Poznałem kogoś…
- Yay! Kogo? – spytałam zaciekawiona jego odpowiedzią.
- Noo… - zaczął się jąkać. – Nazywa się Monica i pochodzi z Polski. Tak w skrócie. A no i jest oczywiście cudowna.
Z radości rzuciłam mu się na szyję ściskając go bardzo mocno.
Zeszliśmy do kuchni, w której każdy siedział. Jak to po party… ze szklankami w ręku.
Przysiedliśmy się, zjedliśmy śniadanie przygotowane przed Liama i każdy się porozchodził.
- Możemy pogadać? – zaproponował Tomlinson wskazując na jego pokój.
- Jasne. – odparłam i skierowaliśmy się w stronę wskazanego miejsca.
Najpierw opowiedział mi o tej całej Monice z klubu. Mówił o niej z takim przejęciem i zaangażowaniem, że chyba naprawdę go zauroczyła i wydawała się być fajna.
- A wy co robiliście? – zmienił temat wkraczając w ten, o którym nie chciałam rozmawiać…
- Eee… Nic. – odpowiedziałam zbywając go.
- Ty poszłaś spać a on czytał książkę. – powiedział pukając się w czoło.
- Noo… Powiedzmy. – ‘wyjaśniłam’ coraz bardziej unikając tej rozmowy.
- A tak naprawdę? – spytał już lekką powagą uważnie wgapiając się na mnie.
Opowiedziałam mu wczorajszą historię, oczywiście nie wspominając o tym nieszczęsnym pocałunku.
- I potem niby tak poszliście do siebie? – ciągnął dalej jakby chciał coś na mnie wymusić.
- Yyy… No tak? – powiedziałam ukrywając lekką złość, bo już mnie wkurzał swoim śledztwem.
- Nic więcej? – dopytywał ‘natchniony’.
- Jezu... No poza tym, że się pocałowaliśmy to nie.  –rzuciłam to co chciał chyba usłyszeć, bo dość miałam tych dopytywań.
- Coo?! – wrzasnął przerażony.
- Czego drzesz jape. Uspokój się Lou. Małym dzieckiem nie jestem. – zaczęłam tłumaczalnie. – To był napływ chwili, nic więcej.
Milczał chwilę z uwagą się mi przyglądając.
- Chcę twojego szczęścia Jul. Jeśli z nim je znajdziesz to wam kibicuję. – powiedział lekko się uśmiechając a we mnie się gotowało.
- Loui do cholery! Przestań mówić jakbyś wiedział, że kiedyś będziemy razem! Nic nie wiesz! – warknęłam odwracając spojrzenie.
- Dobra, dobra… - uspokoił mnie przytuliskiem a następnie otworzył drzwi i wyszliśmy z pokoju.
_______________________________

Dziękuję wam kochane za liczne komentarze pod 7 rozdziałem! :) Dla mnie jest to bardzo ważne i cieszy japkę! :D
Love you so much!
A ten się podoba? ;D
+ zostawcie po sobie znak ;>


14 komentarzy:

  1. Uhu jestem tu ! ;D
    Jak zwykle świetnie :) / Pisz dalej . ;P / Pató ~

    OdpowiedzUsuń
  2. "serce ruchało płuco." - hahah rozwaliło mnie tooo <3 musiałam się uspokoić i pozbierać z dywanu zanim zaczęłam czytać dalej xxx świetnie piszesz i oczywiście czekaaaaam na następny rozdział <3 zakla_1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiej jak zawsze - ŚWIETNE kocham Tego bloga normalnie jakiś nałóg codziennie sprawdzam czy dodałaś rozdział :D PISZ , PISZ ! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;OO dodaję średnio co 2/3 dni ;) i dziękuje :) <3

      Usuń
  4. Podoba się, podoba. Nawet bardzo :)
    Czekam na następny rozdział, bo blog jest po prostu rewelacyjny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. dobra robota! pisz dalej : D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuuu... Przed chwilą przeczytałam wszystkie rozdziały... Jakie to jest świetne... *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz!! Zapraszam do ssiebie up--all--night--1d.blogspot.com ;))

    OdpowiedzUsuń