czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 6

Ok. 22 porozchodziliśmy się do swoich pokoi.
Wzięłam długą, gorącą kąpiel, wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki.
- No wreszcie! Teraz kolej na mnie. Będę za 2 godziny. – oznajmiła Liss zamykając na klucz drzwi od toalety.
Pogadałam z tatą przez Skype'a a następnie zaczęłam ‘poszukiwania’ jakiejkolwiek piżamy. Nie wiem gdzie ja je poupychałam, ale żadnej znaleźć nie mogłam. Po długim poszukiwaniu udało mi się jakąś wygrzebać… W One Direction… a dokładniej ich twarze…
- Dobra, nie mam wyjścia… - pomyślałam zakładając piżamę kupioną na eBay’u za majątek…
Już chciałam się kłaść spać, bo byłam tak zmęczona, ale skapnęłam się, że nie mam przy sobie telefonu. Gdzie go zostawiłam? No oczywiście na dole…
- Zarzucę szlafrok i będzie ok. – pomyślałam szukając podomki.
Jak na złość była w łazience, w której siedziała Liss ze słuchawkami w uszach, więc za nic w świecie by mi nie otworzyła… Postanowiłam wymknąć się z sypialni z nadzieją, że nikogo nie spotkam po drodze. Otworzyłam drzwi i jak na złość z pokoju na przeciwka wychodzi Zayn. Uśmiechnął się słodko i już chciał zapalać światło gdy…
- Niee!!! – wrzasnęłam odciągając go od włącznika a ten spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Juul? – zawahał się.
- Eee… Znaczyy… jak chcesz to zapal. – zaczęłam się głupio tłumaczyć.
- Nie noo… Jak wolisz. – odparł lekko się krzywiąc.
Przecież na dole i tak zapalimy światło… Nie ma to jak zrobić z siebie totalną idiotkę…
Zeszliśmy na parter i nie uniknęła tej jakże ‘strasznej’ jasności.
- A to dlatego… - śmiał się Malik, gdy zrobiło się widno. – Ale przecież fajna ta piżama…
- Wybacz, nie miałam innej. – odparłam wybuchając niepohamowanym brechtem.
- Mówię, że fajna. Zresztą jak wszystkie ciuchy directionerek. – rzucił  ruszając brwiami. – Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki. Szukam telefonu. Gdzie on jest do cholery?! – darłam się szukając go.
- Jak wygląda? – spytał wyglądając z kuchni.
- Eee… Fioletowy iPhone. – odparłam rozglądając się po salonie.
- Ten? – zapytał trzymając w ręku moją zgubę.
- Tak, dziękuję. – odparłam dając mu buziaka w policzek w mierze podziękowania. – Dobranoc.
- Dobranoc. – odparł choć miałam wrażenie, że chciał mnie jakoś zatrzymać…
Wróciłam do pokoju, położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Niezbyt mi to wychodziło, bo światło dochodzące z łazienki biło mi o oczy, ale gdy już Lisa z niej wyszła odpłynęłam zatapiając się w śnie.
Rano obudziłyśmy się ok. 10.
- Zajebistą masz piżamę. – skomentowała uroczo przyjaciółka podnosząc się z łóżka.
- No bardzo. – odparłam przecierając oczy.
- Idziemy na śniadanie? Słyszę, że chłopcy już schodzą. – zaproponowała zarzucając szlafrok.
- Spoko, tylko muszę się przebrać. – odparłam otwierając szafę.
- Po co? – zdziwiła się. – Załóż podomkę i będzie git.
- W sumie… - odparłam biorąc szlafrok.
Zarzuciłam go i ruszyłyśmy na dół.
- Hej! – przywitałyśmy się wchodząc do kuchni.
- Siema, siema. – zrobili to samo patrząc się na moje… łydki.
Niezbyt rozumiałam czemu to robią dopóki nie zerknęłam na nie… Tak… Szlafrok nie zakrywał całej piżamy… Myślałam, że ją ukatrupię!
- Ładna piżama. – skomentował w końcu Niall.
- Tak, wiem. – odparłam śmiejąc się. – Moja jedyna, która nadawała się do użytku. Nie moja wina, że macie jedną pralkę.
- Wiedziałem, że czekają nas wydatki, gdy przyjadą dziewczyny. – zażartował Lou.
Spojrzałyśmy na niego złowrogim wzrokiem a ta trzasnęła drzwiczkami od szafki, że mało nie odpadły.
- Tylko żartowałem no. – ‘wytłumaczył’ dając po buziaku w policzek.
Zjedliśmy śniadanie a potem siedzieliśmy i nie wiedzieliśmy co dziś robić.
- Wiem! – wrzasnęłam tak głośno, że Nialler mało co nie spadł z krzesła. – Chodźmy do ZOO!
- Ooo… Git. – poparł mnie Liam. – To za pół godziny przy wyjściu?
Popatrzyłyśmy na niego z miną ‘WTF?’. Tak Liam… My i nasze półgodzinne szykowanie…
- Dobra, godzina, ale ani minuty dłużej. – powiedział uśmiechając się.
Wstałyśmy od stołu i pognałyśmy się ogarniać.
Zrobiłam poranną toaletkę (etc.), założyłam na siebie jakieś ciuchy <klik> i zeszłyśmy na dół.
Pół godziny później byliśmy na miejscu.
Dzień zleciał nam niesamowicie super. Kochałam spędzać z nimi czas…
Ok. 17 byliśmy już w domu.
- Mam pomysł na dzisiejszy wieczór. – zaczął zachęcająco Zayn.
- Jaki? – spytał ucieszony Louis.
- Impreza? – zaproponował.
- No, no… Mów dalej… - ciągnął Niall.
- O 20 w ‘Sunnight Club’? – rzucił poruszając brwiami.
- Fuck yeah, party hard. Idziemy. – odparli zgodnie.
- Ja odpadam… Nie mam zbytniej ochoty na imprezowanie z fankami, które chcą mnie zabić przy najbliższej okazji. – oznajmiłam siadając na kanapie.
- Ja też. – odparł Hazza kucając koło mnie.
- Coo? No co wy? – smuciła się reszta.
Oczywiście zaczęło się wielkie namawianie, ale ani ja ani Styles się nie złamaliśmy.
O 19 już zostaliśmy sami…
____________________________

I jest rozdział 6, który dodawała Madzia, bo ja musiałam wyjechać... Za co jej bardzo, bardzo dziękuję! <3
I jak? Podoba się? :)

6 komentarzy:

  1. "Oczywiście zaczęło się wielkie namawianie, ale ani ja ani Styles się nie złamaliśmy.
    O 19 już zostaliśmy sami…"
    UUuuuuUUuuu ciekawe co będzie się działo ^^
    dodawaj częściej nowe rozdziały, bo cholernie się niecierpliwie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uhuhuhuhuh dużo duuuzo :D:D
      dodam , postaram się jak najszybciej <3

      Usuń
  2. No no Styles ja wiem, że to było celowe, no ale teraz to rób co do ciebie należy :D
    Świetny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahaha celowe celowe :D xdd
      to się cieszę i postaram się dodać w miarę szybko :)

      Usuń
  3. Świetnie :) / Pató ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj Pató, Pató <3 dzieki po raz kolejny! <3

      Usuń