Otworzyłam oczy z myślą, że to mój budzik. Wyciągnęłam
rękę spod kołdry w celu wyłączenia go. Pomyliłam się. To nie był budzik…
Ponownie otworzyłam jeszcze ciężkie powieki i ujrzałam chłopców… „It's time to get up, in the morning. Got
McDonalds breakfast for you…”. Stali
w progu naszego pokoju z uwagą nam się przyglądając. Skrzywiłam się, bo jeszcze
nie zbyt wiedziałam o co chodzi. Przekręciłam się na drugi bok z nadzieją, że
nie wskoczą na moje łóżko i nie zrobią na nim rozpierduchy. Niestety pomyliłam
się. Rzucili się na mnie z ‘lekka’ przygniatając i udając jakieś dzieci z dżungli.
Lirry wparadowali do mnie pod kołdrę i zaczęli misję „łaskotanie”. Ja jabie…
Wiedzieli, że je mam i perfidnie to wykorzystywali.
- Die bitch! – myślałam wkurzona śmiejąc się na cały głos.
Louis, Niall i Zayn skierowali się w stronę Lisy i w mgnieniu oka ściągnęli z jej ‘łoża’ niebieską pościel w żółte świnki. Dziewczyna od razu się obudziła i popatrzyła na nich z przerażeniem. Leżała… w samych majtkach i staniku… Wiedziałam, że lubiła tak sypiać, ale byłam pewna, że tutaj będzie ubrana przyzwoicie, nawet w nocy.
- Zboczeńcy! – krzyczała patrząc na nich z wściekłością. – Oddawać mi tą jebaną kołdrę!
Myślałam, że umrę ze śmiechu. Nie tylko ja, pozostali również to okazywali tarzając się po podłodze.
- No bardzo śmieszne! – skomentowała patrząc na nas jak na dzicz z ZOO.
- Dobra, ogarniajmy się, bo za godzinę musimy być na lotnisku. – odparł Liam, który jak zwykle postawił nas do pionu <kochany Daddy> i skierował się z pozostałymi na dół.
Wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w jakiś zgrabny kok, zarzuciłam na siebie to <klik> a następnie zeszłyśmy do chłopców. Speedem przekąsiliśmy jakieś kanapki. Stargaliśmy nasze ‘małe’ torby, wpakowaliśmy je do auta i ruszyliśmy. Byliśmy nie powiem grubo spóźnieni, więc przez to Louis złamał chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Shalony. Niby to prywatny samolot, ale spóźnić się nie wypada… Oddaliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę wejścia przeciskając się przez tłum napalonych fanek.
W środku jak w środku… nic nowego. Perfect. Tylko zastanawiała mnie jedna rzecz: po kiego chuja potrzebne w samolocie jest łóżko wodne? Ale dobra, cierpieć przecież nie będę.
Usiadłam w jakimś fotelu, wyjęłam lakier i zaczęłam malować pazurki. Zawsze jarały mnie miętowe paznokcie, więc też taki kolor wybrałam. Nałożyłam 2 warstwy i czekając aż mi wyschną mogłam potweetować. Odpisałam jakimś ludziom, którzy nachalnie spamowali do mnie z prośbą followania lub napisania do nich tweeta. Chore. Nie jestem jakąś gwiazdą ani coś żeby zadręczali mnie na jakichkolwiek portalach społecznościowych…
Podniosłam tyłeczek z jakże wygodnego fotela i wróciłam do reszty. Gra w butelkę zawsze spoko. Co jak co, ale takie zabawy mnie kręciły pomimo pozorów.
Akurat gdy butelka wskazała na Lisę, która musiała iść do pilota i powiedzieć mu, że ją podnieca <ok, nie skomentuje> poczuliśmy bardzo silne wstrząsy. Dziewczyna, która przed chwilą wstała znów upadła odbijając się od ściany i padając wprost na Nialla <aaawww>.
(jeśli chcecie to tutaj włączcie sobie jakąś smutną piosenkę i słuchajcie jej do końca rozdziału)
Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Drgania były tak mocne, że nie dało się usiedzieć w jednym miejscu i pozycji.
- Proszę usiąść i zapiąć pasy. – darł się przez mikrofon pilot. – Próbujemy opanować sytuację.
Wykonaliśmy posłusznie polecenie i z przerażeniem czekaliśmy na kolejną ‘porcję’ głosów z głośnika.
- Prawy silnik zaraz wysiądzie. – rozległ się smutny głos. – Nie możemy nic zrobić… Powoli obniżamy wysokość… Spadamy. Z każdą sekundą jesteśmy bliżej ziemi… Robimy wszystko co w naszej mocy…
Jezu… Te słowa mnie ‘zabiły’. W myślach tylko jedno: umrę. Umrę zaraz, za chwilę. Silne emocje, który kierowały mną dopiero odezwały się po chwili wydobywając z mojego gardła głośny pisk a z oczu pocisnęły się łzy. Gdyby nie Lou to opadłabym na podłogę i najzwyczajniej w świecie zemdlała czekając na śmierć.
Każdy zaczął ryczeć, lamentować i modlić się do Boga. Chore. Nie mogłam tego ogarnąć, że zaraz tak od tak spadniemy. Z sekundy na sekundę to się zbliżało. Łzy spływały mi coraz szybciej mocząc moje policzki, bluzkę… Wgapiałam się w ścianę a w głowie miałam tysiąc a nawet miliard myśli.
W pewnej chwili ktoś złapał mnie za bluzkę odwracając do siebie. Harry.
- Jezu posłuchaj! I tak to już nie ma sensu, zaraz nas tu nie będzie. Kocham cię rozumiesz?! Rozumiesz?! Rozumiesz?! Kocham najbardziej w świecie. Jesteś moim narkotykiem, nałogiem, powietrzem, moim życiem. Utrzymujesz mnie przy nim. Żyję dla ciebie, dla tego co do ciebie czuję. Od pierwszej chwili gdy cię zobaczyłem moje serce zaczęło inaczej bić. Mocniej, szybciej, z większym impulsem… Po prostu inaczej. Nie potrafię funkcjonować bez ciebie, to jest nienormalne. Dzień bez ciebie, dzień bez zobaczenia ciebie, bez twojego dotyku jest dniem straconym… Kocham cię… Julia… - mówił jak naćpany a ja czułam, że moje serce rozsypuje się na milion kawałków.
Bluzkę miałam mokrą od łez.
Czemu teraz?! Czemu mówi mi to teraz kiedy mamy umrzeć?! Dlaczego?! Kocham go najbardziej na świecie… Nie będziemy już razem… Za późno…
___________________________________
Tak, wiem. Miał być wątek z Zaynem... Miał być w 12, ale podzieliłam go na 2 części i niedługo dodam 13, więc tam się tego doczekacie...
Płaczecie? xd ja ryczałam jak to pisałam. xdd
A jak wam się podoba? :)
P.s. ten rozdział jak i 13 dedykuję Alicji za podsunięcie pomysłu :D love u so much! :D
- Die bitch! – myślałam wkurzona śmiejąc się na cały głos.
Louis, Niall i Zayn skierowali się w stronę Lisy i w mgnieniu oka ściągnęli z jej ‘łoża’ niebieską pościel w żółte świnki. Dziewczyna od razu się obudziła i popatrzyła na nich z przerażeniem. Leżała… w samych majtkach i staniku… Wiedziałam, że lubiła tak sypiać, ale byłam pewna, że tutaj będzie ubrana przyzwoicie, nawet w nocy.
- Zboczeńcy! – krzyczała patrząc na nich z wściekłością. – Oddawać mi tą jebaną kołdrę!
Myślałam, że umrę ze śmiechu. Nie tylko ja, pozostali również to okazywali tarzając się po podłodze.
- No bardzo śmieszne! – skomentowała patrząc na nas jak na dzicz z ZOO.
- Dobra, ogarniajmy się, bo za godzinę musimy być na lotnisku. – odparł Liam, który jak zwykle postawił nas do pionu <kochany Daddy> i skierował się z pozostałymi na dół.
Wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w jakiś zgrabny kok, zarzuciłam na siebie to <klik> a następnie zeszłyśmy do chłopców. Speedem przekąsiliśmy jakieś kanapki. Stargaliśmy nasze ‘małe’ torby, wpakowaliśmy je do auta i ruszyliśmy. Byliśmy nie powiem grubo spóźnieni, więc przez to Louis złamał chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe. Shalony. Niby to prywatny samolot, ale spóźnić się nie wypada… Oddaliśmy walizki i ruszyliśmy w stronę wejścia przeciskając się przez tłum napalonych fanek.
W środku jak w środku… nic nowego. Perfect. Tylko zastanawiała mnie jedna rzecz: po kiego chuja potrzebne w samolocie jest łóżko wodne? Ale dobra, cierpieć przecież nie będę.
Usiadłam w jakimś fotelu, wyjęłam lakier i zaczęłam malować pazurki. Zawsze jarały mnie miętowe paznokcie, więc też taki kolor wybrałam. Nałożyłam 2 warstwy i czekając aż mi wyschną mogłam potweetować. Odpisałam jakimś ludziom, którzy nachalnie spamowali do mnie z prośbą followania lub napisania do nich tweeta. Chore. Nie jestem jakąś gwiazdą ani coś żeby zadręczali mnie na jakichkolwiek portalach społecznościowych…
Podniosłam tyłeczek z jakże wygodnego fotela i wróciłam do reszty. Gra w butelkę zawsze spoko. Co jak co, ale takie zabawy mnie kręciły pomimo pozorów.
Akurat gdy butelka wskazała na Lisę, która musiała iść do pilota i powiedzieć mu, że ją podnieca <ok, nie skomentuje> poczuliśmy bardzo silne wstrząsy. Dziewczyna, która przed chwilą wstała znów upadła odbijając się od ściany i padając wprost na Nialla <aaawww>.
(jeśli chcecie to tutaj włączcie sobie jakąś smutną piosenkę i słuchajcie jej do końca rozdziału)
Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Drgania były tak mocne, że nie dało się usiedzieć w jednym miejscu i pozycji.
- Proszę usiąść i zapiąć pasy. – darł się przez mikrofon pilot. – Próbujemy opanować sytuację.
Wykonaliśmy posłusznie polecenie i z przerażeniem czekaliśmy na kolejną ‘porcję’ głosów z głośnika.
- Prawy silnik zaraz wysiądzie. – rozległ się smutny głos. – Nie możemy nic zrobić… Powoli obniżamy wysokość… Spadamy. Z każdą sekundą jesteśmy bliżej ziemi… Robimy wszystko co w naszej mocy…
Jezu… Te słowa mnie ‘zabiły’. W myślach tylko jedno: umrę. Umrę zaraz, za chwilę. Silne emocje, który kierowały mną dopiero odezwały się po chwili wydobywając z mojego gardła głośny pisk a z oczu pocisnęły się łzy. Gdyby nie Lou to opadłabym na podłogę i najzwyczajniej w świecie zemdlała czekając na śmierć.
Każdy zaczął ryczeć, lamentować i modlić się do Boga. Chore. Nie mogłam tego ogarnąć, że zaraz tak od tak spadniemy. Z sekundy na sekundę to się zbliżało. Łzy spływały mi coraz szybciej mocząc moje policzki, bluzkę… Wgapiałam się w ścianę a w głowie miałam tysiąc a nawet miliard myśli.
W pewnej chwili ktoś złapał mnie za bluzkę odwracając do siebie. Harry.
- Jezu posłuchaj! I tak to już nie ma sensu, zaraz nas tu nie będzie. Kocham cię rozumiesz?! Rozumiesz?! Rozumiesz?! Kocham najbardziej w świecie. Jesteś moim narkotykiem, nałogiem, powietrzem, moim życiem. Utrzymujesz mnie przy nim. Żyję dla ciebie, dla tego co do ciebie czuję. Od pierwszej chwili gdy cię zobaczyłem moje serce zaczęło inaczej bić. Mocniej, szybciej, z większym impulsem… Po prostu inaczej. Nie potrafię funkcjonować bez ciebie, to jest nienormalne. Dzień bez ciebie, dzień bez zobaczenia ciebie, bez twojego dotyku jest dniem straconym… Kocham cię… Julia… - mówił jak naćpany a ja czułam, że moje serce rozsypuje się na milion kawałków.
Bluzkę miałam mokrą od łez.
Czemu teraz?! Czemu mówi mi to teraz kiedy mamy umrzeć?! Dlaczego?! Kocham go najbardziej na świecie… Nie będziemy już razem… Za późno…
___________________________________
Tak, wiem. Miał być wątek z Zaynem... Miał być w 12, ale podzieliłam go na 2 części i niedługo dodam 13, więc tam się tego doczekacie...
Płaczecie? xd ja ryczałam jak to pisałam. xdd
A jak wam się podoba? :)
P.s. ten rozdział jak i 13 dedykuję Alicji za podsunięcie pomysłu :D love u so much! :D
ja mam łzy w oczach od momentu wyznawania miłości Harrego do Julii :> Mam nadzieję,że oni nie zginą! :O nie mogą :D
OdpowiedzUsuńxoxo
hahaha zobaczymy :D xoxo
UsuńTylko ich niezabij :) Fajnie by było jakby
OdpowiedzUsuńJulka była z Zaynem :)
wszystko w swoim czasie :)
UsuńO_______________________O
OdpowiedzUsuńJAKI ŚWIEEEETNY *.*
BOŻEBOŻEBOŻE nie moge się pozbierać no ! :O
Jeszcze ta smutna piosenka którą puściłam i wogole wszystko noo płacze ! O.o
dodawaj szybko bo umre *.*
zajebiste jak zawsze <3
+ lepiej nie mogłaś tego wszystkiego opisać ♥ idealne ♥ / A
O___________________O
UsuńBoże :O nigdy takiego zajebistego komentarza nie dostałam! *_______________________*
aaaaawwww *_*
DZIĘKUUUUUUUJĘ! <3
jejku mam nadzieję że wszystko będzie okej i sie jednak nie rozbiją :*
OdpowiedzUsuńgeniaalne :*
hahah no ja tez :D dzięki :) :*
UsuńSuper. Mam nadzieje że będzie dobrze. Wbij do mnie. http://one-direction-story-zuzka15.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
Usuńjasne, wejde xd
Haha nie potrzebnie patrzyłam gdzie lewa ręka Hazzy poleciała ;D
OdpowiedzUsuńJejku popłakałam się. Idealnie ! :33 Czekam na dalszą część z niecierpliwością :). / Pattie ~
lewa ręka Hazzy? xdd
Usuńdzięki :)
o matko to jest świetne!!! a i całkiem ładne ciuchy wybierasz... <3
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńhahah ten akurat to taki sobie, bo wybierałam o 2 w nocy... xd ale i tak dziekuje ;D