- Kurde, muszę zmienić bluzkę. – odparłam patrząc na moją
całą mokrą.
- Załóż tą. – rzuciła Liss wskazując na jakąś beżową z flagą UK.
Przebrałam się w miarę szybko, wysuszyłam moje jakże cudowne ‘siano’ i zaczęłyśmy rozpakowywanie.
W międzyczasie włączyłam netbooka wchodząc na Twittera i Skype’a. Jeden tweet przyciągnął moją uwagę: ‘’Zacne śniadanie xx’’… Tweet Harrego. Postanowiłam mu odpisać, choć wiedziałam, że i tak tego nie zauważy, ale cóż… ‘’Zacne jak twoje naleśniki Harroldzie’’ - *klik*. Wylogowałam się z portalu i zauważyłam, że na Skype'ie mam połączenie od rodziców. Odebrałam, porozmawiałam chwilkę i wróciłam do pracy.
Ciuchy leżały w szafkach i wisiały w dużej szafie, więc pozostały tylko drobiazgi. Odepchnęłam walizkę na bok i rzuciłam się do laptopa. Twitter, profil Harrego Stylesa - *klik*. ‘’Zacny początek dnia’’. AHA? Odpisał mi?! Zauważył mnie po jednym tweecie? Współczuję innym fankom… See ya later, biczys.
-No, dawaj. Kończymy i schodzimy na dół. – poganiała mnie przyjaciółka.
- Idę, idę. – odparłam odsuwając netbooka i wracając do porządkowania.
Po ok. pół godziny wszystko było na swoich miejscach, więc mogłyśmy już wrócić do pozostałej piątki.
- To co? Jakie plany? – spytał Liam gdy już zeszłyśmy na dół.
- Może spacer? – zaproponowała Lisa.
- Niezły pomysł, tylko że… fanki… - zmartwił się skrzywiony Zayn.
- Będzie ‘SUUUPERMAAAN!’ <klik> - rzucił Louis wydzierając się na całe miasto. – Chodźcie.
Złapałam coś na siebie, bo dziś pogoda była jako taka i wyszliśmy.
Oczywiście nie odbyło się bez fanów, ale tylko z początku, potem nam odpuścili i pozwolili spokojnie pospacerować po londyńskich uliczkach.
Najpierw za namową Nialla wpadliśmy do Milkshakecity a potem kontynuowaliśmy spacer.
- Już 16. – oznajmił Hazza spoglądając na telefon. – Wracajmy, bo pora na imprezę powitalną.
- Ooo taak! All day and all night DJ Malik DJ Malik! – krzyczał Zayn robiąc to coś <klik>
Popstrykałam jeszcze kilka fotek i wróciliśmy do domu.
- To może zrobimy to w ogrodzie? – zapytał Tomlinson wyglądając za okno jak z pogodą.
- Co?! – wrzasnęłam, bo jak zwykle nie obeszło się bez moich cudownych skojarzeń.
- No party hard. – wyjaśnił patrząc się na mnie z miną ‘WTF?’.
Pozostali wybuchli śmiechem patrząc na mnie jak na debilkę… Ja inteligent <ok.>.
Narry przyrządzał ‘napoje’, Liam krzyczał biegając po całym domu szukając swoich żółwi, bo gdzieś mu się ‘zapodziały’, z Lisą i Zaynem robiliśmy jakieś przekąski a Lou robił za ‘wafla’ wynosząc wszystko na dwór.
- To my idziemy się trochę ogarnąć. – oznajmiłam rzucając się z przyjaciółką do pokoju otwierając szafę.
Najpierw wcisnęłam na siebie kostium kąpielowy a następnie zarzuciłam to <klik>.
Gotowe ruszyłyśmy na dół. Wchodząc do ogrodu każdy ‘przeleciał’ nas wzrokiem… <ok.>… Udałam, że tego nie widzę siadając obok Stylesa.
Impreza powoli się rozkręcała. Alkoholu nie brakowało…
Akurat rozmawiałam z Larrym gdy zauważyłam, że obok mnie stoi Zayn… z papierosem… Od razu zaczęłam się dusić i nie mogłam nabrać powietrza. Poślizgnęłam się i z hukiem wpadłam do basenu pociągając za sobą Harrego i Lou. Za nami wskoczył Malik chcący mnie ratować. Zouis wyciągnął mnie na brzeg i położył na ciemnozielonej trawie. Tomlinson kucnął koło mnie chcący robić mi… sztuczne oddychanie…
- Pojebało?! – wrzasnęłam odpychając go i od razu poczułam się trochę lepiej. – Wystarczy szklanka wody gazowanej.
Hazza ‘grzecznie’ podał a ja nabrałam kilka łyków i już mogłam w miarę normalnie oddychać.
- Jestem uczulona na dym tytoniowy. – powiedziałam patrząc na Malika, który stał koło mnie i patrzył się z lekkim przerażeniem.
- Przepraszam, nie wiedziałem… - tłumaczył ze smutną miną.
- W porządku. – odparłam uśmiechając się.
Jakieś 2 godziny potem już nikt nie kontaktował oprócz mnie i Liama. Wypiłam sporo, ale czułam się w miarę ok.
- Dobra, wracajmy do domu a oni niech sobie śpią nad gołym niebem. – oznajmił Payne kiwając głową.
- Mhm, tylko wezmę coś do picia. – odparłam.
- To dobranoc. – rzucił wchodząc do budynku.
- Branoc. – odpowiedziałam kierując się do stolika z napojami.
Wzięłam szklankę wody mineralnej i weszłam do środka.
Spojrzałam na schody, po których musiałabym się wczołgać.
- Oo nie, nie… Kanapa też jest wygodna… - pomyślałam, położyłam się na niej i zasnęłam w mgnieniu oka…
____________________________________
Będę starała się jakoś szybko dodawać rozdziały, ale nie obiecuję, że będą co 2 dni...
Mam nadzieję, że podobał się 4 rozdział? ^^
- Załóż tą. – rzuciła Liss wskazując na jakąś beżową z flagą UK.
Przebrałam się w miarę szybko, wysuszyłam moje jakże cudowne ‘siano’ i zaczęłyśmy rozpakowywanie.
W międzyczasie włączyłam netbooka wchodząc na Twittera i Skype’a. Jeden tweet przyciągnął moją uwagę: ‘’Zacne śniadanie xx’’… Tweet Harrego. Postanowiłam mu odpisać, choć wiedziałam, że i tak tego nie zauważy, ale cóż… ‘’Zacne jak twoje naleśniki Harroldzie’’ - *klik*. Wylogowałam się z portalu i zauważyłam, że na Skype'ie mam połączenie od rodziców. Odebrałam, porozmawiałam chwilkę i wróciłam do pracy.
Ciuchy leżały w szafkach i wisiały w dużej szafie, więc pozostały tylko drobiazgi. Odepchnęłam walizkę na bok i rzuciłam się do laptopa. Twitter, profil Harrego Stylesa - *klik*. ‘’Zacny początek dnia’’. AHA? Odpisał mi?! Zauważył mnie po jednym tweecie? Współczuję innym fankom… See ya later, biczys.
-No, dawaj. Kończymy i schodzimy na dół. – poganiała mnie przyjaciółka.
- Idę, idę. – odparłam odsuwając netbooka i wracając do porządkowania.
Po ok. pół godziny wszystko było na swoich miejscach, więc mogłyśmy już wrócić do pozostałej piątki.
- To co? Jakie plany? – spytał Liam gdy już zeszłyśmy na dół.
- Może spacer? – zaproponowała Lisa.
- Niezły pomysł, tylko że… fanki… - zmartwił się skrzywiony Zayn.
- Będzie ‘SUUUPERMAAAN!’ <klik> - rzucił Louis wydzierając się na całe miasto. – Chodźcie.
Złapałam coś na siebie, bo dziś pogoda była jako taka i wyszliśmy.
Oczywiście nie odbyło się bez fanów, ale tylko z początku, potem nam odpuścili i pozwolili spokojnie pospacerować po londyńskich uliczkach.
Najpierw za namową Nialla wpadliśmy do Milkshakecity a potem kontynuowaliśmy spacer.
- Już 16. – oznajmił Hazza spoglądając na telefon. – Wracajmy, bo pora na imprezę powitalną.
- Ooo taak! All day and all night DJ Malik DJ Malik! – krzyczał Zayn robiąc to coś <klik>
Popstrykałam jeszcze kilka fotek i wróciliśmy do domu.
- To może zrobimy to w ogrodzie? – zapytał Tomlinson wyglądając za okno jak z pogodą.
- Co?! – wrzasnęłam, bo jak zwykle nie obeszło się bez moich cudownych skojarzeń.
- No party hard. – wyjaśnił patrząc się na mnie z miną ‘WTF?’.
Pozostali wybuchli śmiechem patrząc na mnie jak na debilkę… Ja inteligent <ok.>.
Narry przyrządzał ‘napoje’, Liam krzyczał biegając po całym domu szukając swoich żółwi, bo gdzieś mu się ‘zapodziały’, z Lisą i Zaynem robiliśmy jakieś przekąski a Lou robił za ‘wafla’ wynosząc wszystko na dwór.
- To my idziemy się trochę ogarnąć. – oznajmiłam rzucając się z przyjaciółką do pokoju otwierając szafę.
Najpierw wcisnęłam na siebie kostium kąpielowy a następnie zarzuciłam to <klik>.
Gotowe ruszyłyśmy na dół. Wchodząc do ogrodu każdy ‘przeleciał’ nas wzrokiem… <ok.>… Udałam, że tego nie widzę siadając obok Stylesa.
Impreza powoli się rozkręcała. Alkoholu nie brakowało…
Akurat rozmawiałam z Larrym gdy zauważyłam, że obok mnie stoi Zayn… z papierosem… Od razu zaczęłam się dusić i nie mogłam nabrać powietrza. Poślizgnęłam się i z hukiem wpadłam do basenu pociągając za sobą Harrego i Lou. Za nami wskoczył Malik chcący mnie ratować. Zouis wyciągnął mnie na brzeg i położył na ciemnozielonej trawie. Tomlinson kucnął koło mnie chcący robić mi… sztuczne oddychanie…
- Pojebało?! – wrzasnęłam odpychając go i od razu poczułam się trochę lepiej. – Wystarczy szklanka wody gazowanej.
Hazza ‘grzecznie’ podał a ja nabrałam kilka łyków i już mogłam w miarę normalnie oddychać.
- Jestem uczulona na dym tytoniowy. – powiedziałam patrząc na Malika, który stał koło mnie i patrzył się z lekkim przerażeniem.
- Przepraszam, nie wiedziałem… - tłumaczył ze smutną miną.
- W porządku. – odparłam uśmiechając się.
Jakieś 2 godziny potem już nikt nie kontaktował oprócz mnie i Liama. Wypiłam sporo, ale czułam się w miarę ok.
- Dobra, wracajmy do domu a oni niech sobie śpią nad gołym niebem. – oznajmił Payne kiwając głową.
- Mhm, tylko wezmę coś do picia. – odparłam.
- To dobranoc. – rzucił wchodząc do budynku.
- Branoc. – odpowiedziałam kierując się do stolika z napojami.
Wzięłam szklankę wody mineralnej i weszłam do środka.
Spojrzałam na schody, po których musiałabym się wczołgać.
- Oo nie, nie… Kanapa też jest wygodna… - pomyślałam, położyłam się na niej i zasnęłam w mgnieniu oka…
____________________________________
Będę starała się jakoś szybko dodawać rozdziały, ale nie obiecuję, że będą co 2 dni...
Mam nadzieję, że podobał się 4 rozdział? ^^
No jak zawsze się podoba *.*
OdpowiedzUsuńczemu ja nigdy nie dostaje krytyki?! xddd
OdpowiedzUsuńno ale dziękuuuje <3
Wspaniałe Milordzie :D
OdpowiedzUsuńuhuhuh :D to milord baardzo dziękuje :D <33
OdpowiedzUsuńuhuhuhuhu świetny <3
OdpowiedzUsuńciekawe jak będzie dalej. (:
Zapraszam do mnie .
dziekuję :)
OdpowiedzUsuńdalej? będzie sie działo :D hah xdd
wpadnee :)
o; tego nie skomentowałam ! ;D
OdpowiedzUsuńSuper ;D / Pató ~
hahahah :D dzięki :) <3
Usuń