*Julia*
- Na pewno wszystko okej? – usłyszałam chyba po raz setny troskliwego Hazze, który brał prysznic.
Ten dzień mnie przerósł. Nie miałam siły żeby nawet odpowiedzieć, ale wydusiłam z siebie ciche „tak”.
Podniosłam się z fotela, bo ledwo siedziałam i oczy same mi się zamykały. Złapałam za klamkę zapominając o zwykłym „dobranoc”.
- Zaczekaj… - usłyszałam delikatny, błagalny głos Harrego. – Proszę… Nie idź, zostań… Chcę dziś cię czuć obok siebie…
Lekko musnął moją szyję swoimi ciepłymi wargami a przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze.
- H…H…Harry… - wymamrotałam delikatnie się od niego odsuwając.
- Chodź… - błagał a ja czułam jak ulegam.
- To czekaj, skoczę chociaż po piżamę. – odparłam patrząc wreszcie realnie.
- Trzymaj. – powiedział rzucając mi swoją koszulkę.
Przebrałam się a następnie wsunęłam pod kołdrę. Wtuliłam się w poduszkę pociągając sobie spory kawałek pościeli.
- Zimno mi. Muszę się przytulić skoro mi ją zabrałaś. – wymamrotał Hazz przytulając się do mnie od tyłu.
- Umh, wybacz. – odparłam oddając mu kawałek kołdry, ale to nic nie zmieniło. – Już ci ciepło?
- Tak, teraz jest idealnie. – wyszeptał delikatnie całując mnie w szyję.
Uśmiechnęłam się pod nosem a chwilę potem odpłynęłam…
Rankiem przebudziłam się przed 10.
Wygramoliłam się po cichu z łóżka, zarzuciłam szlafrok i wyszłam z pokoju.
- Siemano. – przywitałam się z Zaynem, który też chyba przed chwilą wstał, bo na głowie zamiast rampy był dziki nieogar.
- Siema. – odparł lekko muskając mój policzek. – Jak się czujesz?
- W porządku, jest znacznie lepiej. A co u ciebie? – spytałam jak debil, bo mieszkamy razem, codziennie się widujemy a ja wyjeżdżam z pytaniem co u niego, lol.
- Nic się nie zmieniło… - wymamrotał niespokojnym głosem.
- Czyli? – zdziwiłam się, ale on uciekł wzrokiem…
W kuchni siedzieli już wszyscy oprócz lokersa.
Rzuciłam krótkie „hej” a następnie wzięłam się za przyrządzanie śniadania. Zmieniając tradycję nalałam mleka i wsypałam płatek.
- Chcemy wam coś powiedzieć. – zaczął w pewnym momencie Niall.
- Lisa jest w ciąży?! Bierzecie ślub?! - wywrzeszczał ‘przerażony’ Li.
Ja się dusiłam śmiechem a Liss poranną kawą.
- Nie idioto. Za 3 godziny mamy samolot, lecimy do Irlandii.
Wszyscy spojrzeliśmy na nich ze zdziwieniem. Szkoda, że nas później nie poinformowali.
- A kiedy wracacie? – spytał Lou.
- Za jakiś niecały tydzień, ale wiadomo, że tu już nie wracamy, jedziemy od razu do Londynu. A wy?
- Hm, wakacje kończą się za 2,5 tygodnia. Więc za jakiś tydzień powinniśmy być w Londynie, nie? - odparł Dadd spoglądając na nas.
Przytaknęliśmy, choć tak naprawdę wszystko było do ustalenia, co z naszym powrotem etc.
- No to widzimy się za tydzień, a teraz idziemy się pakować. – rzucił Nejl wstając od stołu.
- Hahah, no chyba nie. Rozejrzyj się dookoła. Najpierw robimy porządek po wczorajszym a potem idziecie się pakować, nie wymigacie się. – odparłam machając zachęcająco brwiami.
- Oj no. Dużego burdelu nie ma, ogarniecie to w 5 minut. – spojrzał błagalnie a ja machnęłam tylko ręką.
Porozchodziliśmy się do siebie stwierdzając, że sprzątanko może poczekać.
Weszłam do sypialni a ‘właściciel’ jej spał w najlepsze.
Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. W pewnym momencie usłyszałam jakąś piosenkę, słyszałam już ją kiedyś, ale nie miałam pojęcia jak się nazywała <klik>. Szybko wpada w ucho, więc… jak debil zaczęłam densić. Nuta się skończyła, odwróciłam się i… szlag.
- Pindol! – krzyknęłam przyglądając się ubawionemu Harremu.
- Przepraszam, ale twoje kocie ruchy są strasznie… ekhem… - wymamrotał przyciskając mnie do ściany oraz wkładając język między usta, nie wspominając o dłoni, która jak zwykle powędrowała pod bluzkę.
- Dobrze chociaż, że ci nie stanął. – skomentowałam odpychając go od siebie. – Na urodziny kupię ci gacie antypieprzeniowe.
- Po co? Ale w takim razie musisz odlajkować moją fote na ‘Ruchałabym’. – rzucił przygryzając wargę a ja tylko przewróciłam oczami.
W końcu wyszedł z pokoju na śniadanie a ja dopadłam laptopa. Przejrzałam jakieś newsy a następnie włączyłam Skypea z nadzieją, że rodzice będą dostępni. Niestety myliłam się.
- Najpierw trochę ogarniemy, odprawimy Liss i Nialla a potem ruszamy na plażę. – rzucił Harrold wchodząc do sypialni z… sucharkami?
- Ok., ale… Ty jesteś na diecie czy co? – spytałam przyglądając się jego talerzowi.
- Tak trenują karki, wpieprzam sucharki. – odparł biorąc jednego do ręki. (<klik>)
Zostawiłam notebooka i poszłam do siebie się jakoś ogarnąć.
*Harry*
Usiadłem z laptopem na podłodze opierając się o kant łóżka. Na wyświetlaczu był Skype, chyba czekała na jakieś połączenie.
Wziąłem się za jedzenie mojego dietetycznego śniadanka i zacząłem grzebać w komórce.
- Eee… Dzień dobry. – usłyszałem w pewnym momencie… jakiś głos.
Spojrzałem na ekran laptopa i… zamarłem.
- Ekhem… Dzień dobry. – wymamrotałem ‘lekko’ zszokowany.
- Ty jesteś…
- Harry. – urwałem jej. – A pani zapewne mamą Julii? Zaraz powii…
- Harreh! Zostawiłam u ciebie ten beżowy stanik?! Nie ma go u mnie! – wywrzeszczała ze swojego pokoju dziewczyna.
Moje oczy były jak piłeczki pingpongowe. Czułem się jak jakiś idiota, otworzyłem buzię i nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa.
- J… Jull! – krzyknąłem z nadzieją, że przyjdzie i nic już nie powie.
Weszła do pokoju i zaczęła przeszukiwanie go w celu znalezienia swojej zguby.
- Masz połączenie. – oznajmiłem w końcu.
- Co?! Jakie?! – wykrzyczała zdziwiona podbiegając do mnie i wyrywając mi laptopa. – Ooo… Mama…
Zrobiłem facepalma próbując się ogarnąć. Nawet sucharków odechciało mi się jeść. Postawiłem je na komodę i zszedłem na dół… wtf?!
- Przepraszam bardzo, co wy robicie? – zapytałem patrząc się na Lisalla z… walizkami?
- Jedziemy do Irlandii, za tydzień spotkamy się w Londynie. – wyjaśnił blondas.
- Aa… No spoko, fajnie wiedzieć. – odparłem z lekką nutką sarkazmu.
Głodomor zaczął zbierać prowiant na podróż a my usiedliśmy przed TV.
- Horan, do sklepu masz niedaleko nie masz, idź sobie wykup cały market a nie nam wszystko wyżerasz. My też musimy jakoś przeżyć, musimy mieć zapasy, bo nikomu nie chce się dymać do sklepu, więc z umiarkowaniem idioto, z umiarkowaniem. - wykrzykiwałem.
Zresztą to nic nie dało, kuchnia pusta, feks bro.
- Styles, chuju! Czy ty myślisz górą czy dołem?! Znasz się choć trochę na technologii?! – wykrzykiwała Jull zbiegając z góry.
- Samo się włączyło! – zacząłem się tłumaczyć, bo to true story. – Nie moja wina!
Wszyscy się zbiegli i zaczęli się nam przysłuchiwać.
- Wiesz kochanie, faceci nie myślą górą, ale co się takiego stało, bejb? – odezwała się Liss.
- Zostawiłam mu laptopa z włączonym Skypem, bo czekałam na połączenie od rodziców. Poszłam do siebie się ogarniać i nie mogłam znaleźć bielizny, więc zaczęłam się wydzierać, co zapewne słyszeliście czy nie zostawiłam jej u niego. Szkoda, że ten debil akurat gadał z moją mamą!
Wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem włącznie ze mną, ale Jull chyba nie było do śmiechu…
Ogarnęło nas dopiero trąbienie samochodu.
- O… To po nas. – odparł Niall poprawiając włosy.
Pożegnali się z każdym po kolei a na koniec grupowy misio.
Wyszli obładowani walizkami a my rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. No to czeka nas mega sprzątanie…
Po ok. godzinie już ogarnęliśmy, choć myślałem, że zajmie to nam to o wiele więcej czasu.
*Julia*
Poszłam do siebie, bo zaraz mieliśmy wyruszać na plażę.
Ubrałam <klik> i <klik>. Włosy delikatnie wyprostowałam, lekka maskara, błyszczyk i zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni i nalałam szklankę wody.
- Ruchałbym. – usłyszałam w pewnym momencie Harrowy głos.
- Już wiesz czego spodziewać się na urodziny. – odparłam odwracając się w jego stronę.
- Po co mi taki prezent skoro ty jesteś obok? – zapytał machając znacząco brwiami.
Pokręciłam głową i wyminęłam go bez słowa.
Złapał mnie w pasie i przyparł do szafki.
- Zayn i Li robią twitcama, Louis i Mon… się zabawiają, więc… my też może weźmiemy z nich przykład? – rzucił przyglądając mi się z ‘zaciekawieniem’.
- Świetny pomysł! Zróbmy twitcama a najlepiej pogadajmy z moją mamą i poszukajmy stanika! – odparłam z sarkazmem delikatnie go odpychając.
Przewrócił oczami i wypuścił mnie z objęć.
- Wieczorem. – wyszeptałam i skierowałam się do wyjścia.
Musieliśmy jechać sami, bo reszta stwierdziła, że jest ‘zajęta’ i dojedzie potem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę sklepu, który znajdował się dość daleko.
Dopięłam pasy i delikatnie wycofałam siedzenie do tyłu. Zgrabnie przeciągnęłam się wypinając biust do przodu. Kątem oka zauważyłam jak kurczowo zaciska ręce na kierownicy jak i szczękę. Delikatnie przejechałam dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda i jednocześnie wpatrywałam się za okno dyskretnie oblizując górną wargę.
Zerknęłam na Harrego, który uparcie wpatrywał się w przednią szybę auta próbując ignorować to co robię. Najlepszym dowodem na to była rosnąca wypukłość odznaczająca się na spodniach. Rozchyliłam uda odrobinę szerzej zaczynając przygrywanie wargi. Spódniczka zasłaniała mi ledwo bieliznę, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam się bawić dalej, ale uniemożliwił mi to ucisk na nadgarstku.
- Przestań. – warknął a to jak to wypowiedział niesamowicie podniecało.
- Nie. – odparłam zadziornie próbując ukryć rozbawienie. – Mi się podoba.
Wyszarpnęłam rękę z uścisku i skierowałam ją… na jego krocze.
Gwałtowne zahamowanie i znajdowaliśmy się na jakiejś zalesionej ścieżce.
Odpiął pasy i wyszedł z samochodu nie odzywając się słowem. Okrążył go od przodu.
- Wysiadaj. – rzucił otwierając mi drzwi.
- Ale…
- Wysiadaj z tego pieprzonego samochodu! – wywrzeszczał a ja spojrzałam na niego z lekkim zdezorientowaniem?
Delikatnie zrobiłam to co powiedział i stanęłam przed nim.
Popatrzył się przez chwilę na moje niebieskie tęczówki a następnie wpił się w moje usta. Jego ręka powędrowała pod bluzkę precyzyjnie rozpinając stanik.
Odepchnęłam go… zauważając, że ktoś jedzie rowerem…
Minął nas bez słowa z miną… obrzydzenia…
Roześmiałam się sama do siebie kręcąc głową.
- Zapinaj. – powiedziałam stanowczo odwracając się do Hazzy tyłem.
- Ale…
- Powiedziałam?
Zrobił to co powiedziałam a następnie wsiadłam do auta wraz ze zrezygnowanym lokersem.
Zrobiliśmy szybkie zakupy i zajechaliśmy na plażę, na której każdy już był.
- Co wy tyle robiliście? – zapytał zdziwiony Lou.
- Eee… No korki były. – odparł Styles a ja <klik>
Oni wybuchnęli śmiechem a ja myślałam, że go zabiję, bo na ulicach nie było żywej duszy! Oh god…
Dzień zleciał nam na wylegiwaniu się, pływaniu, gadaniu i zajadaniu rzeczy ze sklepu, do którego jechaliśmy w mega korkach…
Do domu wróciliśmy ok. 18.
Louis i Zayn stwierdzili, że przyrządzą kolację. Tsa… Obaj byli tak świetni w kuchni jak prawiczek w łóżku.
Siedzieliśmy w salonie spokojnie oglądając TV dopóki nie usłyszeliśmy jakich krzyków dochodzących z… kuchni.
- To nie ja! – wrzeszczał biały od mąki Zayn wskazując na nie lepszego Lou.
- Boże, zlituj się, dom pełen kretynów. – pomyślałam przyglądając się tym debilom.
- Jestem na diecie. – ‘oznajmiłam’ biorąc jogurt z lodówki.
Poszłam do siebie gdzie w spokoju mogłam zjeść ‘kolację’.
Następnie wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy, cicho wymknęłam się z pokoju i… <klik>
_________________________
UWAGA! Scena +18 nie jest pisana przeze mnie, jest pisana na zamówienie, w której musicie się wcielić w rolę Julii.
No to mamy 25 rozdział pełen orgii, OMFG :O dziwny jakiś, chamski, lol...
Najdłuższy jak do tej pory, ale mam nadzieje, że pomimo wszystkiego podoba się.
- Na pewno wszystko okej? – usłyszałam chyba po raz setny troskliwego Hazze, który brał prysznic.
Ten dzień mnie przerósł. Nie miałam siły żeby nawet odpowiedzieć, ale wydusiłam z siebie ciche „tak”.
Podniosłam się z fotela, bo ledwo siedziałam i oczy same mi się zamykały. Złapałam za klamkę zapominając o zwykłym „dobranoc”.
- Zaczekaj… - usłyszałam delikatny, błagalny głos Harrego. – Proszę… Nie idź, zostań… Chcę dziś cię czuć obok siebie…
Lekko musnął moją szyję swoimi ciepłymi wargami a przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze.
- H…H…Harry… - wymamrotałam delikatnie się od niego odsuwając.
- Chodź… - błagał a ja czułam jak ulegam.
- To czekaj, skoczę chociaż po piżamę. – odparłam patrząc wreszcie realnie.
- Trzymaj. – powiedział rzucając mi swoją koszulkę.
Przebrałam się a następnie wsunęłam pod kołdrę. Wtuliłam się w poduszkę pociągając sobie spory kawałek pościeli.
- Zimno mi. Muszę się przytulić skoro mi ją zabrałaś. – wymamrotał Hazz przytulając się do mnie od tyłu.
- Umh, wybacz. – odparłam oddając mu kawałek kołdry, ale to nic nie zmieniło. – Już ci ciepło?
- Tak, teraz jest idealnie. – wyszeptał delikatnie całując mnie w szyję.
Uśmiechnęłam się pod nosem a chwilę potem odpłynęłam…
Rankiem przebudziłam się przed 10.
Wygramoliłam się po cichu z łóżka, zarzuciłam szlafrok i wyszłam z pokoju.
- Siemano. – przywitałam się z Zaynem, który też chyba przed chwilą wstał, bo na głowie zamiast rampy był dziki nieogar.
- Siema. – odparł lekko muskając mój policzek. – Jak się czujesz?
- W porządku, jest znacznie lepiej. A co u ciebie? – spytałam jak debil, bo mieszkamy razem, codziennie się widujemy a ja wyjeżdżam z pytaniem co u niego, lol.
- Nic się nie zmieniło… - wymamrotał niespokojnym głosem.
- Czyli? – zdziwiłam się, ale on uciekł wzrokiem…
W kuchni siedzieli już wszyscy oprócz lokersa.
Rzuciłam krótkie „hej” a następnie wzięłam się za przyrządzanie śniadania. Zmieniając tradycję nalałam mleka i wsypałam płatek.
- Chcemy wam coś powiedzieć. – zaczął w pewnym momencie Niall.
- Lisa jest w ciąży?! Bierzecie ślub?! - wywrzeszczał ‘przerażony’ Li.
Ja się dusiłam śmiechem a Liss poranną kawą.
- Nie idioto. Za 3 godziny mamy samolot, lecimy do Irlandii.
Wszyscy spojrzeliśmy na nich ze zdziwieniem. Szkoda, że nas później nie poinformowali.
- A kiedy wracacie? – spytał Lou.
- Za jakiś niecały tydzień, ale wiadomo, że tu już nie wracamy, jedziemy od razu do Londynu. A wy?
- Hm, wakacje kończą się za 2,5 tygodnia. Więc za jakiś tydzień powinniśmy być w Londynie, nie? - odparł Dadd spoglądając na nas.
Przytaknęliśmy, choć tak naprawdę wszystko było do ustalenia, co z naszym powrotem etc.
- No to widzimy się za tydzień, a teraz idziemy się pakować. – rzucił Nejl wstając od stołu.
- Hahah, no chyba nie. Rozejrzyj się dookoła. Najpierw robimy porządek po wczorajszym a potem idziecie się pakować, nie wymigacie się. – odparłam machając zachęcająco brwiami.
- Oj no. Dużego burdelu nie ma, ogarniecie to w 5 minut. – spojrzał błagalnie a ja machnęłam tylko ręką.
Porozchodziliśmy się do siebie stwierdzając, że sprzątanko może poczekać.
Weszłam do sypialni a ‘właściciel’ jej spał w najlepsze.
Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. W pewnym momencie usłyszałam jakąś piosenkę, słyszałam już ją kiedyś, ale nie miałam pojęcia jak się nazywała <klik>. Szybko wpada w ucho, więc… jak debil zaczęłam densić. Nuta się skończyła, odwróciłam się i… szlag.
- Pindol! – krzyknęłam przyglądając się ubawionemu Harremu.
- Przepraszam, ale twoje kocie ruchy są strasznie… ekhem… - wymamrotał przyciskając mnie do ściany oraz wkładając język między usta, nie wspominając o dłoni, która jak zwykle powędrowała pod bluzkę.
- Dobrze chociaż, że ci nie stanął. – skomentowałam odpychając go od siebie. – Na urodziny kupię ci gacie antypieprzeniowe.
- Po co? Ale w takim razie musisz odlajkować moją fote na ‘Ruchałabym’. – rzucił przygryzając wargę a ja tylko przewróciłam oczami.
W końcu wyszedł z pokoju na śniadanie a ja dopadłam laptopa. Przejrzałam jakieś newsy a następnie włączyłam Skypea z nadzieją, że rodzice będą dostępni. Niestety myliłam się.
- Najpierw trochę ogarniemy, odprawimy Liss i Nialla a potem ruszamy na plażę. – rzucił Harrold wchodząc do sypialni z… sucharkami?
- Ok., ale… Ty jesteś na diecie czy co? – spytałam przyglądając się jego talerzowi.
- Tak trenują karki, wpieprzam sucharki. – odparł biorąc jednego do ręki. (<klik>)
Zostawiłam notebooka i poszłam do siebie się jakoś ogarnąć.
*Harry*
Usiadłem z laptopem na podłodze opierając się o kant łóżka. Na wyświetlaczu był Skype, chyba czekała na jakieś połączenie.
Wziąłem się za jedzenie mojego dietetycznego śniadanka i zacząłem grzebać w komórce.
- Eee… Dzień dobry. – usłyszałem w pewnym momencie… jakiś głos.
Spojrzałem na ekran laptopa i… zamarłem.
- Ekhem… Dzień dobry. – wymamrotałem ‘lekko’ zszokowany.
- Ty jesteś…
- Harry. – urwałem jej. – A pani zapewne mamą Julii? Zaraz powii…
- Harreh! Zostawiłam u ciebie ten beżowy stanik?! Nie ma go u mnie! – wywrzeszczała ze swojego pokoju dziewczyna.
Moje oczy były jak piłeczki pingpongowe. Czułem się jak jakiś idiota, otworzyłem buzię i nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa.
- J… Jull! – krzyknąłem z nadzieją, że przyjdzie i nic już nie powie.
Weszła do pokoju i zaczęła przeszukiwanie go w celu znalezienia swojej zguby.
- Masz połączenie. – oznajmiłem w końcu.
- Co?! Jakie?! – wykrzyczała zdziwiona podbiegając do mnie i wyrywając mi laptopa. – Ooo… Mama…
Zrobiłem facepalma próbując się ogarnąć. Nawet sucharków odechciało mi się jeść. Postawiłem je na komodę i zszedłem na dół… wtf?!
- Przepraszam bardzo, co wy robicie? – zapytałem patrząc się na Lisalla z… walizkami?
- Jedziemy do Irlandii, za tydzień spotkamy się w Londynie. – wyjaśnił blondas.
- Aa… No spoko, fajnie wiedzieć. – odparłem z lekką nutką sarkazmu.
Głodomor zaczął zbierać prowiant na podróż a my usiedliśmy przed TV.
- Horan, do sklepu masz niedaleko nie masz, idź sobie wykup cały market a nie nam wszystko wyżerasz. My też musimy jakoś przeżyć, musimy mieć zapasy, bo nikomu nie chce się dymać do sklepu, więc z umiarkowaniem idioto, z umiarkowaniem. - wykrzykiwałem.
Zresztą to nic nie dało, kuchnia pusta, feks bro.
- Styles, chuju! Czy ty myślisz górą czy dołem?! Znasz się choć trochę na technologii?! – wykrzykiwała Jull zbiegając z góry.
- Samo się włączyło! – zacząłem się tłumaczyć, bo to true story. – Nie moja wina!
Wszyscy się zbiegli i zaczęli się nam przysłuchiwać.
- Wiesz kochanie, faceci nie myślą górą, ale co się takiego stało, bejb? – odezwała się Liss.
- Zostawiłam mu laptopa z włączonym Skypem, bo czekałam na połączenie od rodziców. Poszłam do siebie się ogarniać i nie mogłam znaleźć bielizny, więc zaczęłam się wydzierać, co zapewne słyszeliście czy nie zostawiłam jej u niego. Szkoda, że ten debil akurat gadał z moją mamą!
Wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem włącznie ze mną, ale Jull chyba nie było do śmiechu…
Ogarnęło nas dopiero trąbienie samochodu.
- O… To po nas. – odparł Niall poprawiając włosy.
Pożegnali się z każdym po kolei a na koniec grupowy misio.
Wyszli obładowani walizkami a my rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. No to czeka nas mega sprzątanie…
Po ok. godzinie już ogarnęliśmy, choć myślałem, że zajmie to nam to o wiele więcej czasu.
*Julia*
Poszłam do siebie, bo zaraz mieliśmy wyruszać na plażę.
Ubrałam <klik> i <klik>. Włosy delikatnie wyprostowałam, lekka maskara, błyszczyk i zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni i nalałam szklankę wody.
- Ruchałbym. – usłyszałam w pewnym momencie Harrowy głos.
- Już wiesz czego spodziewać się na urodziny. – odparłam odwracając się w jego stronę.
- Po co mi taki prezent skoro ty jesteś obok? – zapytał machając znacząco brwiami.
Pokręciłam głową i wyminęłam go bez słowa.
Złapał mnie w pasie i przyparł do szafki.
- Zayn i Li robią twitcama, Louis i Mon… się zabawiają, więc… my też może weźmiemy z nich przykład? – rzucił przyglądając mi się z ‘zaciekawieniem’.
- Świetny pomysł! Zróbmy twitcama a najlepiej pogadajmy z moją mamą i poszukajmy stanika! – odparłam z sarkazmem delikatnie go odpychając.
Przewrócił oczami i wypuścił mnie z objęć.
- Wieczorem. – wyszeptałam i skierowałam się do wyjścia.
Musieliśmy jechać sami, bo reszta stwierdziła, że jest ‘zajęta’ i dojedzie potem.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę sklepu, który znajdował się dość daleko.
Dopięłam pasy i delikatnie wycofałam siedzenie do tyłu. Zgrabnie przeciągnęłam się wypinając biust do przodu. Kątem oka zauważyłam jak kurczowo zaciska ręce na kierownicy jak i szczękę. Delikatnie przejechałam dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda i jednocześnie wpatrywałam się za okno dyskretnie oblizując górną wargę.
Zerknęłam na Harrego, który uparcie wpatrywał się w przednią szybę auta próbując ignorować to co robię. Najlepszym dowodem na to była rosnąca wypukłość odznaczająca się na spodniach. Rozchyliłam uda odrobinę szerzej zaczynając przygrywanie wargi. Spódniczka zasłaniała mi ledwo bieliznę, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam się bawić dalej, ale uniemożliwił mi to ucisk na nadgarstku.
- Przestań. – warknął a to jak to wypowiedział niesamowicie podniecało.
- Nie. – odparłam zadziornie próbując ukryć rozbawienie. – Mi się podoba.
Wyszarpnęłam rękę z uścisku i skierowałam ją… na jego krocze.
Gwałtowne zahamowanie i znajdowaliśmy się na jakiejś zalesionej ścieżce.
Odpiął pasy i wyszedł z samochodu nie odzywając się słowem. Okrążył go od przodu.
- Wysiadaj. – rzucił otwierając mi drzwi.
- Ale…
- Wysiadaj z tego pieprzonego samochodu! – wywrzeszczał a ja spojrzałam na niego z lekkim zdezorientowaniem?
Delikatnie zrobiłam to co powiedział i stanęłam przed nim.
Popatrzył się przez chwilę na moje niebieskie tęczówki a następnie wpił się w moje usta. Jego ręka powędrowała pod bluzkę precyzyjnie rozpinając stanik.
Odepchnęłam go… zauważając, że ktoś jedzie rowerem…
Minął nas bez słowa z miną… obrzydzenia…
Roześmiałam się sama do siebie kręcąc głową.
- Zapinaj. – powiedziałam stanowczo odwracając się do Hazzy tyłem.
- Ale…
- Powiedziałam?
Zrobił to co powiedziałam a następnie wsiadłam do auta wraz ze zrezygnowanym lokersem.
Zrobiliśmy szybkie zakupy i zajechaliśmy na plażę, na której każdy już był.
- Co wy tyle robiliście? – zapytał zdziwiony Lou.
- Eee… No korki były. – odparł Styles a ja <klik>
Oni wybuchnęli śmiechem a ja myślałam, że go zabiję, bo na ulicach nie było żywej duszy! Oh god…
Dzień zleciał nam na wylegiwaniu się, pływaniu, gadaniu i zajadaniu rzeczy ze sklepu, do którego jechaliśmy w mega korkach…
Do domu wróciliśmy ok. 18.
Louis i Zayn stwierdzili, że przyrządzą kolację. Tsa… Obaj byli tak świetni w kuchni jak prawiczek w łóżku.
Siedzieliśmy w salonie spokojnie oglądając TV dopóki nie usłyszeliśmy jakich krzyków dochodzących z… kuchni.
- To nie ja! – wrzeszczał biały od mąki Zayn wskazując na nie lepszego Lou.
- Boże, zlituj się, dom pełen kretynów. – pomyślałam przyglądając się tym debilom.
- Jestem na diecie. – ‘oznajmiłam’ biorąc jogurt z lodówki.
Poszłam do siebie gdzie w spokoju mogłam zjeść ‘kolację’.
Następnie wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy, cicho wymknęłam się z pokoju i… <klik>
_________________________
UWAGA! Scena +18 nie jest pisana przeze mnie, jest pisana na zamówienie, w której musicie się wcielić w rolę Julii.
No to mamy 25 rozdział pełen orgii, OMFG :O dziwny jakiś, chamski, lol...
Najdłuższy jak do tej pory, ale mam nadzieje, że pomimo wszystkiego podoba się.
Zajebisty , jak zawsze chociaż inny
OdpowiedzUsuńNie wiem już co mam pisać nie będę Ci 25 raz pisać tego samego . tak więc czekam na nn <3
Hahaha jaka orgia o.O nie no dobry , dobry ;D i po raz kolejny Ci mówię , że masz nie zawieszać bloga ;) Czekam na następny xd
OdpowiedzUsuńOMFG :D zaajebisty :3 jak inne rozdziały <3 / Pattie ~
OdpowiedzUsuńOkurwa.! Ostatnia scena (+18) uuaa.. OSTRO! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl dziewczyno jest taki na luzie, i dobrze, że chamski ; )))
OMG! *ORGAZM*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! :D:D
Mam nadzieje że takie długie będziesz dodawała ! :P
Czekam na nn! :**
Sluchaj !! Twoj blog jest na prawde niesamowity . Nie powinnas go konczyc tyle ci powiem bo na prawde swietnie piszesz. Moze jak ktos czyta nie ma czasu dodac kom bo poprostu zapomina ... Kazdemu sie zdarza ... I nie pisz od razu ze zawiedlismy .. Bo to nie jest kazdego wina pamietaj pisz doslownie. A nie ...paulina xx przepraszam za nieliczne bledy ale jestem na kom. I nie jestem z polski wiec misisz mi wybaczyc .. Xx
OdpowiedzUsuńkolejny świetny rozdział, napisze jeszcze raz to samo pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńPaula, ja Cię proszę. Nie kończ tego bloga ! Piszesz cudooooooownie !!!! Yen rozdział jest jednym z moich ulubionych ;* Sorry , że nie komentowałam niektórych rozdziałów ale nie maiałam czasu :/ Teraz obiecuję, że będę kometować każdy rozdział, tylko proszę nie kończ tego bloga <3
OdpowiedzUsuńJulkaxx
Albo piszesz, albo przyjdę do Ciebie, i będę kazała ci pisać ! haha jaki szantaż ;)
OdpowiedzUsuńA co do komentarzy, to mogłabyś zdjąć tą weryfikacje, bo to jest trochę wkurzające... :)
Boski <3
OdpowiedzUsuń